Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Będzie kontrola sprawy Druzickiej

Treść

Sąd Okręgowy w Warszawie zażądał dokumentacji sprawy. Wątpliwości jest co niemiara. Skoro dziecku przy matce nie działo się nic złego, czego sąd na żadnym etapie postępowania nie zakwestionował, to dlaczego ukarano je rozłąką z rodzicem? Wiele wskazuje na to, że pruszkowski sąd nadużył uprawnień, błędnie interpretując przepis o kierowaniu się dobrem Natalii. Do redakcji "Naszego Dziennika" już zgłaszają się osoby, które chcą pomóc pani Katarzynie.
- To skandal. Sądy nie mogą postępować w taki sposób. Dobro dziecka powinno być na pierwszym miejscu, a oczywiste jest, że fundamentalną sprawą dla dziecka jest w tym wypadku bycie z matką - uważa Stanisław Pięta, prawnik, parlamentarzysta.
Po interwencji "Naszego Dziennika" rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Wojciech Małek nakazał sprowadzenie akt sprawy Katarzyny Druzickiej. Zostaną przeanalizowane pod kątem ewentualnych uchybień. - Jeśli po zapoznaniu się z tymi aktami stwierdzę, że doszło do rażących uchybień, to zwrócę się do prezesa, aby zapoznał się z tymi aktami i wtedy to on zdecyduje, czy wszcząć postępowanie - powiedział nam sędzia Małek. Akta bada też Naczelna Rada Adwokacka, która chce sprawdzić, czy odmawianie Natalce przez dziewięć lat prawa do bycia z matką z powodu braku mieszkania miało jakąkolwiek podstawę prawną.
Zdaniem mecenasa Piotra Kwietnia, specjalisty z zakresu prawa rodzinnego, najważniejszy jest stan faktyczny, który istniał w chwili wydania pierwszego orzeczenia. - Jeśli w aktach sprawy jest dowód na to, że kiedy matka była w pracy, dziecko przebywało z osobą dorosłą, która może sprawować opiekę nad dzieckiem, to oczywiście orzeczenie w tym zakresie jest nieprawidłowe - mówi mecenas Kwiecień.
Jego zdaniem, doszło tutaj do ewidentnych zaniedbań, takich jak nieudzielenie matce pomocy ze strony instytucji publicznych oraz zaniechanie ściągnięcia alimentów od ojca. - W tej sytuacji dostrzegam brak należytego wykonania swoich zobowiązań przez instytucje państwowe: polskie państwo bierze na siebie różnego rodzaju zobowiązania i ciężary, a potem nie jest w stanie ich wykonać i obciąża skutkami braku ich wykonania swoich obywateli. Jest to niemoralne i należy tego typu przypadki piętnować, bo państwo nie może karać obywateli za to, że nie wywiązuje się ze swoich obowiązków - podkreśla Kwiecień. Zauważa, że dobro dziecka jest kategorią bardzo pojemną i ocena w konkretnym przypadku jest często podejmowana bardzo szybko, przy ograniczonej ilości informacji. - Niestety, czasami jest to po prostu wybór pomiędzy złem a złem - konkluduje.
Poseł Stanisław Pięta, prawnik, wskazuje, że sąd wykazał się przerażającą bezdusznością. - Niedostatek materialny i lokalowy to ważne sprawy, ale najważniejsza jest więź dziecka z rodzicami. Jest przecież hierarchia wartości, którą musi brać pod uwagę sędzia, urzędnik, kurator, więc nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, by odebrano dziecko rodzicom z tego powodu, że są biedni! - oburza się Pięta. - Tu problemem nie jest brak czy niedostatek materialny, tylko niedowład elementarnych funkcji ludzkich, jakiegoś współczucia, zrozumienia drugiego człowieka. Sądy nie mogą postępować w taki sposób. Dobro dziecka powinno być na pierwszym miejscu, a oczywiste jest, że fundamentalną sprawą dla dziecka jest w tym wypadku bycie z matką. To sąd powinien zrozumieć i urzędnicy z pomocy społecznej powinni zrobić wszystko, żeby pomóc. Jeżeli władze samorządowe nie wychodzą naprzeciw potrzebom tej młodej kobiety, to naprawdę zwierzchnicy osób, które zajmują się pomocą społeczną w tej miejscowości, powinni wyciągnąć z tego konsekwencje - uważa poseł. Jego zdaniem, skoro pani Katarzyna potrafi się wywiązywać z obowiązków matki i otacza dziecko miłością, to będzie potrafiła nawet "w sytuacji dużego dyskomfortu zapewnić mu właściwe warunki i uchronić je przed niebezpieczeństwem". - Dla Natalii o wiele gorszą sytuacją jest przebywanie w domu dziecka w nieustannym stresie, tęsknocie za matką. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego pani sędzia tego nie dostrzega - dodaje poseł.
Dlaczego nie zadziałała opieka społeczna? Dlaczego nikt nie pomógł siedemnastoletniej matce w znalezieniu godziwych warunków mieszkaniowych i zapewnieniu dziecku odpowiedniej opieki? Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Starych Babicach nie ma sobie nic do zarzucenia. - Sytuacja u nas wygląda tak, a nie inaczej, mieszkań socjalnych na terenie gminy nie ma. Bardzo bym się cieszyła, gdyby ona dostała mieszkanie, ale na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Ona nie zwracała się z prośbą celową konkretnie o coś, tylko często była rozmowa z nią na temat mieszkania. Mówiła też, że stara się o mieszkanie w Warszawie, więc pisałam dla niej informację, że u nas tych mieszkań socjalnych nie ma, aby mogła być umieszczona gdzieś na tej liście w Warszawie. Sugerowałam jej też wynajem mieszkania. Te koszty nieraz nie są wysokie. Kobieta jest zdrowa, jest jakiś ojciec dziecka, można zarobić i to opłacić - tyle ma do powiedzenia kierownik GOPS Alicja Napurka. Na pytanie, czy nie wiedziała, że znalezienie mieszkania jest koniecznym warunkiem powrotu Natalii do mamy, odpowiada: - Tak do końca nie, bo ona jakoś nigdy mocno tego nie twierdziła. Być może mówiła to któremuś z pracowników, nie chcę się zarzekać. Pytała o mieszkanie, ale nie wiem, czy specjalnie nawiązywała do tego, że tylko wtedy oddadzą jej dziecko - twierdzi Alicja Napurka.
Dopytywana, co GOPS zrobił 9 lat temu, kiedy Druzickiej odbierano dziecko, w ogóle nie chce już odpowiadać. Tłumaczy się jedynie, że wówczas jeszcze w tym ośrodku nie pracowała i nie może się wypowiadać za swoją poprzedniczkę, co wtedy się działo.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-11-28

Autor: wa