Dla dzieci lepiej, dla NFZ nie
Treść
Placówka z oddzielnym wejściem powstała ponad rok temu, aby oszczędzić pacjentom do 16. roku życia widoków ze szpitalnego oddziału ratunkowego (SOR). Powodem jej likwidacji był brak finansowania przez NFZ, który nie chciał odrębnie pokrywać kosztów oddziału dla dzieci. W rezultacie pomieszczenia stoją nieużywane, a dzieci znów przyjmowane są do szpitala razem z dorosłymi. - Myślałam, że po dowiedzeniu wysokiej efektywności i bezpieczeństwa tej izby NFZ zmieni zdanie albo zaproponuje inne rozwiązanie. Pomyliłam się - mówi dyrektor szpitala mgr Krystyna Płukis.
W każdym szpitalu na oddziale ratunkowym dokonywana jest wstępna selekcja i kwalifikacja chorych, wykonywane są wszelkie czynności stabilizujące funkcje życiowe pacjenta, a także ustalany jest kierunek dalszego postępowania diagnostycznego i leczniczego. Izba przyjęć dla dzieci powstała w Samodzielnym Publicznym Specjalistycznym Szpitalu Zachodnim im. Jana Pawła II ponad rok temu. Do lipca br. była wybawieniem zarówno dla małych, jak i dorosłych pacjentów. Dzieci przyjmowane były do szpitala w spokojnych warunkach, bez zagrożenia infekcją ze strony dorosłych i bez drastycznych widoków. Z kolei płacz dzieci nie przeszkadzał dorosłym cierpiącym pacjentom. Problemem okazały się jak zwykle pieniądze. Od początku istnienia izby przyjęć dla dzieci NFZ nie dał ani złotówki na jej finansowanie. - NFZ odmówił nam finansowania izby przyjęć dla dzieci, uważając, że powinny być one przyjmowane w SOR i nie ma innej alternatywy. Izba przyjęć dla dzieci nie posiada bytu prawnego, chyba że zlikwidujemy SOR i w jego miejsce uruchomimy izbę przyjęć dla dorosłych i dzieci. NFZ wyraził pogląd, że najpierw powinnam wystąpić o zgodę Funduszu na jej otwarcie. Z tym poglądem nie mogę się zgodzić, ponieważ w mojej ocenie stworzenie lepszych i bezpieczniejszych warunków dla chorych dzieci było moim obowiązkiem i powinno być pozytywnie przyjęte przez NFZ - twierdzi dyrektor szpitala Krystyna Płukis. - Pacjenci w szpitalu są różni, na izbie przyjęć siedzą osoby z gorączką, nie wiadomo, co im jest, i między nimi są dzieci. Z punktu widzenia psychologicznego i ze względu na bezpieczeństwo zdrowotne uważałam, że trzeba, aby w szpitalu najmłodsi pacjenci mieli osobną izbę przyjęć - podkreśla dyrektor Płukis. Sprawą izby przyjęć dla dzieci zajął się również rzecznik praw obywatelskich, który wspierał szpital w Grodzisku, apelował też do minister Kopacz, aby zainterweniowała. Niestety, szefowa resortu zdrowia zaopiniowała inicjatywę negatywnie, powołując się na przepisy, że prezes NFZ nie zezwala na finansowanie dwóch SOR-ów w szpitalu.
Szpital w Grodzisku po roku opłacania izby przyjęć dla dzieci nie mógł dłużej pozwolić sobie na zadłużanie w ten sposób placówki. Jak podkreśla dyrektor Płukis, z odrębnego SOR dla dzieci zadowoleni byli zarówno rodzice, jak i lekarze. Dziecięcy SOR nie dostał pieniędzy od NFZ za ani jeden miesiąc pracy. NFZ zarzucał dyrekcji szpitala, że nie spytał płatnika o zgodę na otwarcie izby. - Nie musiałam tego robić. Nie ma takiego przepisu, że NFZ musi wyrazić zgodę na otwarcie izby przyjęć. To była moja decyzja i wzięłam to ryzyko na siebie. Myślałam, że po dowiedzeniu wysokiej efektywności i bezpieczeństwa tej izby NFZ zmieni zdanie albo zaproponuje inne rozwiązanie. Niestety, tak się nie stało - mówi Płukis. Przygotowanie izby pochłonęło ogromne koszty. W tej chwili jest zamknięta, rozważane jest zaadaptowanie tych pomieszczeń na inną działalność medyczną.
Decyzja leży w rękach prezesa NFZ i minister zdrowia. Całą sytuacją zbulwersowany jest poseł Bolesław Piecha, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, były wiceminister zdrowia. - Efekty przynosi maksymalizacja zysków i cięcie kosztów przez płatnika. Nie dba się o najbardziej poszkodowanych, czyli pacjentów, a w tym przypadku o dzieci. A dzieci wymagają specjalnej opieki. Nie należy mieszać ich na SOR-ach z dorosłymi. Uważam, że powinny być w szpitalach chociaż oddzielne stanowiska dla dzieci, nie mówię już nawet o całkiem osobnych izbach przyjęć - podkreśla poseł. NFZ jak na razie milczy w tej sprawie. Ministerstwo Zdrowia obiecało wkrótce ustosunkować się do sytuacji izby przyjęć dla dzieci w szpitalu w Grodzisku Mazowieckim.
Izabela Borańska-Chmielewska
"Nasz Dziennik" 2009-10-15
Autor: wa