Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Drukarka z gwizdkiem

Treść

Centralne Biuro Antykorupcyjne intensywnie prowadzi w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych kontrolę zamówień publicznych związanych z informatyzacją resortu. Od 2008 r. realizowało je Centrum Projektów Informatycznych MSWiA. Zamówienia, przetargi i inne przestępstwa urzędnicze są także pod lupą prokuratury, bo sprawa pachnie korupcją. Spośród siedmiu osób zatrzymanych w październiku br. trzy przebywają w areszcie. Wśród nich są m.in. dyrektor CPI - dawny policjant, jego żona oraz szef firmy, podejrzany o wręczenie łapówki za wygraną w przetargu. Poza tym, że sprawa jest rozwojowa, a skala łapówek może sięgać nawet kilku milionów złotych - w gruncie rzeczy jesteśmy zadziwiająco powściągliwie informowani, o co tu chodzi. Więcej można się dowiedzieć w terenie, o czym mówią burmistrzowie poszczególnych miast. Okazuje się, że z publicznych pieniędzy zakupiono komputery, a następnie przekazano je gminom do realizacji zadań zleconych, m.in. w celu ewidencjonowania ludności w urzędach stanu cywilnego. Sprzęt przekazany przez CPI MSWiA trafił do urzędów z końcem 2010 r., ale przez pół roku stał zapakowany i nie mógł być użytkowany pod groźbą sankcji. Czas upływał, gwarancja też, a komputery jak stały, tak stały. Specjalna ekipa, która miała zainstalować sprzęt, nie pojawiała się. Dopiero protesty gmin sprawiły, że w ciągu kilku dni zezwolono na instalację we własnym zakresie. O ile komputery i monitory były bez zarzutu, o tyle drukarki nie dość, że grzały się niczym gwiżdżący czajnik na kuchence, to dodatkowo się zawieszały, co jeszcze komplikowało pracę urzędnikom. Mało znany sprzęt sprawiał, że kolejny kłopot dotyczył zakupu tonerów do drukarek. Informatycy, którzy je sprawdzali, podkreślają, że takiego dziadostwa jak żyją, nie widzieli. O tym, że sprawa się rozwija, świadczy chociażby fakt, że kilka dni temu, w związku z kontrolą w resorcie, do gmin trafiły pisma o podanie numerów seryjnych sprzętu dostarczonego w ubiegłym roku. Ile wyrzucono w błoto publicznych pieniędzy, trudno określić - z pewnością niemało. Pytania w tej sprawie zadawali posłowie Prawa i Sprawiedliwości, daremnie, bo odpowiedzi nie uzyskali. Jeżeli zaś chodzi o kontrolę CBA i śledztwo prokuratury w sprawie korupcji, do jakiej miało dojść przy przetargu dotyczącym informatyzacji MSWiA, to wydaje się, że dłużej ukrywać tych nieprawidłowości już się nie dało. Kontrola została wdrożona, czekamy zatem na efekty, wnioski i ukaranie winnych, którzy stoją za marnotrawieniem środków publicznych i działaniami korupcyjnymi.
Skoro CPI działa od 2008 r., powstaje pytanie, gdzie w tym czasie była pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją Julia Pitera, która doszukiwała się afer i nadużyć wśród przeciwników politycznych, a nie dostrzegała afer korupcyjnych kwitnących pod jej nosem.
Z chwilą gdy nieprawidłowości przy informatyzacji MSWiA zostaną potwierdzone, część środków finansowych z UE może zostać zablokowana - choć oficjalnie premier temu zaprzecza, przekonując, że nic mu o tym nie wiadomo. Oby z tą informacją nie było jak z wykorzystaniem unijnych funduszy, w przypadku których według rządu przodujemy w Europie, a w rzeczywistości plasujemy się między 16. a 18. miejscem wśród 27 krajów Wspólnoty. Propaganda sukcesu ma się dobrze dopóty, dopóki nie wkracza CBA.
Mariusz Kamieniecki

Nasz Dziennik Środa, 7 grudnia 2011, Nr 284 (4215)

Autor: au