Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Festiwal muzyki polskiej

Treść

Z prof. Andrzejem Wróblem, twórcą Festiwalu Polskiej Muzyki Kameralnej w Warszawie, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler "Pasją według świętego Jana" Stanisława Szczycińskiego, wykonaną w kościele świętej Anny w Warszawie, rozpoczął się wczoraj VI Festiwal Polskiej Muzyki Kameralnej. Czym wyróżnia się on na tle innych? - Zasadnicza różnica polega na tym, że 80 lub więcej procent repertuaru wykonanego podczas festiwalu grane jest po raz pierwszy. U nas jest to, czego inni nie grywają. To znaczy, że utwory te nie są gdzie indziej spotykane? - Tak. Często znajduję w jakiejś bibliotece utwory, które przeleżały np. sto lat i nikt po nie wcześniej nie sięgał. Biorę je, rozpisuję i prezentuję na festiwalu. Jedno moje wyjście do biblioteki może dać powód do myślenia na parę lat. Jeśli wiem, że jakiś utwór istnieje, to staram się go odnaleźć za wszelką cenę. Ciekawe materiały odkryłem m.in. w Bibliotece Narodowej, bibliotece WTM, Jagiellonce czy w bibliotece w Berlinie, gdzie jest wiele pierwodruków polskich. Czy na Festiwalu jest prezentowana głównie XIX-wieczna muzyka polska? - Nie, w tym roku będzie nawet sporo XX-wiecznych utworów, ale takich, o których z pewnością historia będzie pamiętać. Niektórzy lubią gdy to, co modne, zostaje jak najdłużej, tak jak w przypadku muzyki Szymanowskiego. Nic nie ujmując Szymanowskiemu, trzeba jednak pamiętać, że była cała masa kompozytorów, którzy nie byli modni, a pisali dobre utwory. Na przykład w tym roku będzie sporo u nas utworów Marcelego Popławskiego. Nikt w zasadzie nie zna tego kompozytora, bo nie pisał tak, jak moda nakazywała, tylko tak, jak chciał czy jak umiał. Ponieważ umiał, i to umiał dobrze (studia u M. Regera w Lipsku, V. D'Indy'ego w Paryżu i A. Głazunowa w Petersburgu), to teraz okazuje się, że jest to bardzo dobra muzyka. I dlatego będzie u nas grany. Jakie utwory tego kompozytora usłyszymy? - Po raz pierwszy w historii wykonany zostanie jego koncert na harfę i orkiestrę. Nikt o tym nie wiedział, że taki koncert w ogóle istnieje, specjaliści od muzyki harfowej, piszący o niej książki, nie wzięli tego pod uwagę. Harfistka, pani Anna Sikorzak-Olek, która będzie ten koncert grać, twierdzi, że repertuar harfowy Popławskiego jest rewelacją na skalę światową. Profesor Kamasa z kolei będzie grał jego sonatę na altówce. Mówił mi, że coraz bardziej mu się ona podoba, że jest to świetna sonata. Też leżała w rękopisie, nikt jej nie grał, a nie można przecież mówić, że repertuaru altówkowego jest w nadmiarze, zwłaszcza polskiego, bo jest go mało. Gdzie będą odbywały się koncerty? - W sali Centralnej Biblioteki Rolniczej przy ul. Krakowskie Przedmieście 66. Sala ta zbudowana w końcu XIX wieku jako Muzeum Przemysłu i Rolnictwa służyła również jako miejsce koncertów i imprez kulturalnych. Z racji, iż zbudowano ją wyłącznie za polskie pieniądze, było to jedyne miejsce publiczne w Warszawie, gdzie można było mówić po polsku. Teraz można mówić po polsku wszędzie, ale słuchać polskiej muzyki kameralnej w takiej ilości i w takim wykonaniu - tylko w sali Centralnej Biblioteki Rolniczej. Wszystkie koncerty (8 XI, 15 XI, 29 XI, 6 XII i 13 XII) będą odbywały się tutaj w soboty o godz. 19.00. Wstęp wolny. Dokładny program festiwalu, a także eseje o kompozytorach, których utwory są wykonywane na festiwalach, jest dostępny na stronie internetowej: www.cameratavistula.pl. W książkach dotyczących muzyki polskiej często można przeczytać, że XIX-wieczni kompozytorzy poza Chopinem nie są "warci uwagi". Czy zgadza się Pan z tymi słowami? - Sądzę, że nikt rozsądny nie będzie dzisiaj, po pięciu festiwalach Polskiej Muzyki Kameralnej, miał potrzeby używania takiego sformułowania. Muzyka polska XIX wieku stoi bowiem na takim samym wysokim poziomie jak muzyka innych krajów europejskich, może nawet na wyższym. Tyle tylko, że jeśli porównuje się wszystko do Chopina, to nasuwa się wniosek, iż nie ma żadnych innych ważnych kompozytorów, a tak nie jest. Oprócz Chopina, który jest przecież jeden, jest cała masa innych kompozytorów, i warto ich przypominać. Robią tak ze swoimi kompozytorami Niemcy, Francuzi, Włosi, Czesi (którzy nie mieli swojego Chopina i swojego Beethovena), którzy w ten sposób promują własną kulturę. Tym się od nas różnią. Ta bolesna, można powiedzieć, różnica powoduje, że świat postrzega nas jako naród niemający własnej kultury muzycznej. To jest dramatyczne. W utrzymywaniu takiego przekonania pomagają współcześni kompozytorzy, którzy aby powiększyć własne dokonania, pomniejszają dokonania poprzedników. Jak wiadomo, takie postępowanie nigdy nie sprawdzało się na dłużej niż czas życia autora takich poglądów. Czy ci wielcy zapomniani kompozytorzy polscy, o których teraz dzięki Panu się dowiadujemy, byli przez lata celowo przemilczani? - Jeśli ktoś przeczyta taki właśnie pogląd muzykologa, który napisze, że w XIX-wiecznej muzyce polskiej nie było nic ciekawego poza Chopinem, i przyjmie go bez zastanowienia, zwalnia się tym samym od własnych poszukiwań. On nie potrzebuje szukać, bo on już wie. A własne rozeznanie wymaga wysiłku! Trzeba taki utwór wziąć do fortepianu, rozczytać bazgroły, uruchomić wyobraźnię, aby pomogła zobaczyć to, co usłyszało się we fragmentach, w szerszym wymiarze. W wymiarze artystycznym - zakładającym udział artysty wykonawcy, i w wymiarze czasowym - określającym formę i czas trwania. Osobiście parę razy naciąłem się na poglądy muzykologiczne i im po prostu nie wierzę. Okazuje się bowiem, że można poodkrywać wiele ładnych utworów, o których się w ogóle nie pisze. Jak wiele z nich zachowało się do naszych czasów? - Muzyka polska XIX wieku przetrwała (jeśli przetrwała) tylko dzięki wydawnictwom niemieckim (czasem francuskim) lub w rękopisach. Liczne wojny, powstania i zwykły brak szacunku dla nut spowodowały, że o znacznej ilości kompozycji wiemy z ówczesnych gazet i książek. To, co pozostało, według mojego głębokiego przekonania, jest wystarczającym dowodem na istnienie w Polsce zdolnych, utalentowanych, genialnych kompozytorów, którzy swoją działalnością przyczynili się do powstawania polskiej kultury muzycznej. Przywołując do życia koncertowego wartościowe kompozycje naszych kompozytorów, żyjących w niedostatku i poniżeniu, spłacamy im nasz dług wdzięczności za zachowanie naszej kultury muzycznej na europejskim poziomie. Dziękuję Panu za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-11-03

Autor: wa