Jak rzecznik nadużywa powagi urzędu
Treść
Wiceprezydent Radomia Ryszard Fałek znalazł się na cenzurowanym. Powód? Publicznie wyraził krytyczny stosunek do pracy gejów w szkołach. Kampania Przeciw Homofobii domaga się przeprosin, a nawet wyciągnięcia służbowych konsekwencji, z czym zwróciła się do prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka. Fałek cięgi zebrał też od rzecznika praw obywatelskich. - Niech sobie założą własną szkołę i niech w niej uczą. Jeżeli rodzic chce, żeby dziecko było uczone przez takiego nauczyciela, to je zaprowadzi do takiej szkoły. Ja bym nie chciał - i tylko tego dotyczyła moja wypowiedź - ucina dyskusje wiceprezydent.
Ryszard Fałek w radomskim samorządzie zasiada od 1990 roku, a jako wiceprezydent odpowiada za oświatę. Jest ojcem dwojga dzieci i nauczycielem chemii w gimnazjum. Jak tłumaczy, cała sprawa dotyczy słów, które wypowiedział w połowie maja po współorganizowanym przez wydział edukacji radomskiego magistratu wykładzie amerykańskiego psychologa Paula Camerona na temat "Rodzina i szkoła wobec wyzwań rewolucji seksualnej". Po prelekcji podszedł do niego jeden z dziennikarzy i zapytał, czy według niego - jako ojca i jako nauczyciela - nauczyciel może być gejem. - Czy mogę powiedzieć, że wolałbym, żeby trenerem mojego dziecka był ktoś, kto nie ma zainteresowań homoseksualnych? Czy mogę dla swojego dziecka chcieć, żeby nie był uczony przez homoseksualistę? Chyba jako rodzic mam do tego prawo i ja się właśnie tak wyraziłem: że jako ojciec nie byłbym szczęśliwy, gdybym wiedział, że nauczyciel mojego dziecka jest homoseksualistą, i podjąłbym działania zmierzające do przeniesienia dziecka do innej klasy czy innej szkoły - wyjaśnia Ryszard Fałek.
Słowa wiceprezydenta zbulwersowały Kampanię Przeciw Homofobii, która natychmiast zareagowała, wysyłając w tej sprawie pismo do zwierzchnika Fałka, prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka. Zdaniem KPH, taka wypowiedź podważa kompetencje nauczycieli-homoseksualistów, sugerując jakiekolwiek zagrożenie dla uczniów z ich strony. Ponadto jest to zachęta do dyskryminowania nauczycieli z powodu ich innej orientacji seksualnej. W dyskusję włączył się również Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, który zapoznał się z wątpliwościami KPH i osobiście zwrócił się do prezydenta Radomia z prośbą o wyjaśnienie całej sytuacji. W swoim wystąpieniu przypomniał o konstytucyjnej ochronie godności człowieka i wiążącym się z tym zakazie dyskryminacji: "Ustawa zasadnicza ustanawia także zakaz dyskryminacji w życiu politycznym, społecznym czy gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny (art. 32), w tym z powodu orientacji seksualnej". Zwrócił także uwagę na prawny obowiązek równego traktowania wszystkich ludzi w zakresie zatrudnienia, sugerując, że "Wypowiedź Pana Wiceprezydenta R. Fałka mogła być odczytana jako instrukcja działania podległych mu urzędników. Ponadto przyczynia się do utrwalenia stereotypów, krzywdzących osoby o odmiennej orientacji seksualnej".
Dyskryminacja normalności
Sam wiceprezydent tych zarzutów nie rozumie. - Homoseksualiści nie powinni być nauczycielami, dlatego że stwarzają większe zagrożenie dla dzieci. Z badań amerykańskich uczonych, prowadzonych od 2002 roku na próbie ok. 30 tys. respondentów, wynika zdecydowanie, że homoseksualiści kilkanaście razy częściej molestują uczniów niż nauczyciele heteroseksualni - twierdzi Fałek. Zastanawia się, dlaczego jego słowa wzbudziły nagle tyle kontrowersji: - Przecież na tej konferencji było sporo osób i nikt nie protestował, że to jest mówienie nieprawdy, że to jest wypaczanie, że inne badania co innego mówią - wszyscy zgadzali się z tymi wynikami, nikt z nimi nie dyskutował - przypomina. - Wydaje mi się, że ponad 90 proc. rodziców, gdyby wiedziało o homoseksualizmie nauczyciela, to chciałoby unikać, żeby ich dziecko nie było narażone na niebezpieczeństwo - konkluduje Fałek i zapowiada, że nie zamierza nikogo przepraszać.
Stanowisko wiceprezydenta Fałka zdecydowanie popiera prof. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Jego zdaniem, miał on prawo do takiej wypowiedzi nie tylko jako rodzic, ale także jako osoba publiczna. - Gdy ktoś mówi jako ojciec, może być bardziej emocjonalny, gdy natomiast zabiera głos jako osoba publiczna, musi odpowiednio ważyć słowa, ale nie tak, by zmieniły one jego stanowisko. Problem jest o tyle głębszy, że polityczna poprawność jest dziś narzędziem walki politycznej, gdzie różne chwyty są dozwolone - komentuje prof. Jaroszyński. I dodaje, że rzecznik praw obywatelskich, stając w tej sytuacji po stronie lobby homoseksualnego, dopuszcza się dyskryminacji wobec osób, które cenią sobie tradycyjną rodzinę i chrześcijańską moralność. - Granicą braku dyskryminacji, tak jak i wolności, jest zło - wolno mi tyle, na ile nie krzywdzę drugiego. W sytuacji, o której mówimy, ojciec rodziny uważa, że homoseksualizm byłby dla jego dziecka czymś złym, ma prawo bronić dziecko przed złem, a homoseksualiści nie mają prawa tej wolności naruszać, bo to by oznaczało, że dyskryminują ojców rodzin. Zarzut dyskryminacji działa wtedy w dwie strony. I tego rzecznik praw obywatelskich, niestety, nie potrafił odróżnić, nie stanął w obronie dzieci i rodziców - podkreśla prof. Jaroszyński.
Prezydent Kosztowniak dyplomatycznie stanął w obronie Ryszarda Fałka, równocześnie uspokajając KPH, że była to wypowiedź prywatna.
Mania rzecznika
Sprawa wiceprezydenta Ryszarda Fałka to nie jedyna "dyskryminacja ze względu na orientację seksualną", która w ostatnim czasie oburzyła rzecznika praw obywatelskich. Janusz Kochanowski wystąpił do Telewizji Polskiej, reagując na publikację jednej z gazet, która doniosła o rzekomej dyskryminacji osób o "innej orientacji" w przyznawaniu rodzinnych ubezpieczeń zdrowotnych przez TVP. W umowie o ubezpieczeniu zdrowotnym, którą zaproponowano wszystkim współpracownikom TVP, znalazł się punkt, że prawo do ubezpieczenia mają nie tylko oni, ale także ich współmałżonkowie i dzieci. Przysługuje ono również partnerom pracowników, jednak w ,,ogólnych warunkach ubezpieczenia kosztów leczenia", przygotowanych dla Telewizji przez firmę InterRisk, zapisano wyraźnie, że partner to ,,osoba płci odmiennej pozostająca z ubezpieczonym w związku pozamałżeńskim i prowadząca z nim wspólne gospodarstwo domowe". Taka definicja nie daje zatem szans na ubezpieczenie rodzinne gejom i lesbijkom, którzy poczuli się urażeni takim nierównym traktowaniem. Dlatego współpracujący z TVP homoseksualiści poskarżyli się Kampanii Przeciw Homofobii, która wysłała protest do prezesa TVP Piotra Farfała. Wyjaśnień domaga się również Elżbieta Radziszewska odpowiedzialna w rządzie za przeciwdziałanie dyskryminacji. W wystąpieniu Kochanowskiego (które opiera się jedynie na doniesieniach medialnych) do szefa TVP w tej sprawie czytamy m.in., że "W świetle powołanej publikacji przedmiotowa umowa dopuszcza zgłoszenie do ubezpieczenia nie tylko danej osoby-strony umowy, ale także jej współmałżonka, dzieci i partnera. Wątpliwości powstają w związku z zastrzeżeniem, że partner nie może być osobą tej samej płci. Chciałbym zwrócić uwagę, że Konstytucja RP ustanawia zakaz dyskryminacji w życiu politycznym, społecznym czy gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny (art. 32), w tym z powodu płci czy orientacji seksualnej. Wedle mojej oceny w niniejszej sprawie nie zachodzą przesłanki odmiennego traktowania partnerów ubezpieczonych w zależności od ich płci, które mogłyby zostać uznane za obiektywnie uzasadnione usankcjonowanym prawnie celem". Rzecznik praw obywatelskich domaga się wyjaśnień w tej sprawie oraz informacji, "czy dyskryminujące postanowienie naruszające zasadę równego traktowania zostanie usunięte z przedstawianych współpracownikom TVP S.A. umów". Postawę rzecznika krytykuje prof. Piotr Jaroszyński, który działania Janusza Kochanowskiego postrzega jako konsekwentne dążenie do zaakceptowania przez polskie prawo dewiacji seksualnych. - Rzecznik wyraźnie jest w tej chwili używany jako narzędzie do forsowania prawa unijnego w prawie polskim. Takim działaniem wpisuje się w prawo unijne, które wymaga, aby nie było restrykcji eliminujących związki homoseksualne jako związki nierodzinne - komentuje prof. Jaroszyński.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-07-15
Autor: wa