Kiedy ruszy proces zomowców?
Treść
Przed Sądem Okręgowym w Radomiu nie udało się wczoraj odczytać aktu oskarżenia wobec 30 byłych funkcjonariuszy ZOMO, których Instytut Pamięci Narodowej oskarżył o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad 28 osobami, które były zatrzymane podczas pacyfikacji protestów społecznych w Radomiu 25 czerwca 1976 roku. Na ławie oskarżonych zabrakło 6 osób i rozprawa została odłożona do 5 listopada. Nie ma jednak gwarancji, że i wtedy uda się rozpocząć proces. Wynika to z faktu, że wszyscy oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy i już przed procesem było wiadomo, że będzie ich trudno wszystkich razem zgromadzić w jednym czasie. Wtedy jednak niewykluczone, że sąd będzie kierował do odrębnego rozpatrzenia sprawy osób, które nie będą się stawiały na tym procesie. W razie potrzeby sąd może też karać grzywnami oskarżonych uchylających się od udziału w procesie lub nakazać ich doprowadzenie przez policję. Sędzia Agnieszka Chaciej-Głowacka odroczyła proces, ale odrzuciła też wniosek jednego z obrońców, aby od razu umorzyć sprawę ze względu na przedawnienie, gdyż zdaniem adwokata w tym przypadku nie ma mowy o zbrodni komunistycznej, która się nie przedawnia, ale chodzi o zwykłe pobicie. Mecenas powoływał się na podobny proces, w którym przedawnienie zastosowano wobec innego zomowca - Jana D. Sędzia uznała jednak, że ta sprawa nie musi być tak samo zakwalifikowana i najpierw trzeba zapoznać się z materiałem dowodowym, a dopiero potem można będzie ewentualnie podjąć takie decyzje. Przypomnijmy, że IPN ustalił, iż oskarżeni w radomskim procesie funkcjonariusze ZOMO znęcali się nad 28 osobami, które były przewożone z Radomia do Szydłowca i osadzane w tamtejszym areszcie. Wśród poszkodowanych było także czterech chłopców w wieku 14-16 lat. Wszyscy byli szykanowani, wyzywani, bici. Przechodzili przez "ścieżkę zdrowia" - zatrzymani byli skuci kajdankami i w parach przechodzili przez szpaler zomowców, którzy bili ich pięściami, pałkami i kopali. Oskarżeni nie przyznają się do winy, niektórzy twierdzą nawet, że nie było żadnych "ścieżek zdrowia". Krzysztof Losz "Nasz Dziennik" 2008-10-10
Autor: wa