Minimalnie i wystarczy
Treść
W Radomskim Szpitalu Specjalistycznym rozpoczął się wczoraj strajk generalny pielęgniarek i położnych. Nie doszło jednak do ewakuacji pacjentów, bo nie wszystkie siostry strajkują i pacjenci - wprawdzie w minimalnym stopniu - mają jednak zapewnioną opiekę.
Protest, tak jak w innych szpitalach w Polsce, gdzie wcześniej wybuchały strajki, ma podłoże ekonomiczne. Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych domaga się podwyżek płac, średnio miesięcznie o 600 zł brutto na jeden etat. Ponadto związkowcy żądają wprowadzenia siatki płac i norm zatrudnienia na oddziałach. Bo choć w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym jest zatrudnionych 600 pielęgniarek i położnych, to okazuje się, że jest ich i tak za mało, aby zapewnić standardy opieki nad chorymi, których wymaga Narodowy Fundusz Zdrowia.
Pierwsza zmiana pielęgniarek i położnych w większości nie zgłosiła się wczoraj na oddziały, tylko przyszły do szpitalnej świetlicy, gdzie prowadzony był strajk. Zofia Kopaczewska, naczelna pielęgniarka szpitala, uspokajała, że chorzy mają mimo wszystko opiekę pielęgniarską "na minimalnym, ale wystarczającym poziomie". Wyjaśniła, iż do szpitala przesunięto pielęgniarki z poradni specjalistycznych, a na inne oddziały trafiły pracownice z bloku ginekologiczno-położniczego, który nie przyjmuje pacjentek, bo trwa na nim dezynfekcja. Komitet strajkowy przekazał dyrekcji szpitala listę z nazwiskami pielęgniarek, które w razie potrzeby można wezwać do szpitala. Chodzi o to, aby mimo strajku uniknąć przerwania funkcjonowania szpitala i konieczności ewakuowania pacjentów. Wtedy bowiem NFZ mógłby wypowiedzieć placówce umowę i kontrakt na świadczenie usług medycznych. W szpitalu przebywa obecnie około 250 chorych, czyli zajęte jest mniej niż co drugie łóżko. To efekt tego, że od ubiegłego tygodnia ograniczano przyjmowanie chorych poza przypadkami zagrożenia życia pacjenta, przesunięto też planowane operacje, a który z pacjentów się do tego kwalifikował, był wypisywany do domu. Ale jeśli strajk potrwa dłużej, być może trzeba będzie jednak ewakuować chorych.
Przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu Anna Trzaszczka nie wyklucza, że protest może być długi, bo siostry są zdeterminowane. - Wyczerpałyśmy już wszystkie możliwości nacisku na dyrekcję - podkreśla Trzaszczka. Cały czas są jednak gotowe na wznowienie negocjacji. Nie wiadomo tylko, czy będzie o czym rozmawiać, bo szpital tonie w długach. Jego zobowiązania wynoszą 25 mln zł, a to zadłużenie rośnie o milion miesięcznie. Dyrektor Andrzej Pawluczyk tłumaczy, że gdyby zrealizować postulaty płacowe pielęgniarek, miesięcznie trzeba by było przeznaczyć na to 500 tys. zł (pensje plus składki na ZUS), a takich pieniędzy w budżecie nie ma. Jeśli nawet jakieś środki by się znalazły, to najwcześniej w przyszłym roku, gdy RSS podpisze nowy kontrakt. Ale trudno też oczekiwać, aby NFZ był na tyle hojny, żeby zaproponował szpitalowi umowę na kontrakt o wiele wyższej wartości niż w tym roku.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2009-08-06
Autor: wa