Nagroda za kompromitację
Treść
Część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej jest oburzona tym, że minister zdrowia Ewa Kopacz, która wprowadzała w błąd opinię publiczną w sprawie przebiegu sekcji zwłok ich bliskich, badania miejsca katastrofy i udziału w pracach przedstawicieli Polski, ma objąć funkcję marszałka Sejmu, zamiast ponieść konsekwencje swoich działań.
Rodziny napisały o tym w liście skierowanym do Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku. List podpisany przez Dariusza Fedorowicza, Ewę Kochanowską, Andrzeja Melaka, Jadwigę Gosiewską i Zuzannę Kurtykę odczytano podczas wczorajszego posiedzenia zespołu. "Dziś wiemy, że medialne zapewnienia pani minister Ewy Kopacz o uczestnictwie polskich patomorfologów w sekcjach były fikcją. Pani minister barwnie opowiadała, jak to "ubrani w fartuchy polscy lekarze stanęli do pracy ramię w ramię z rosyjskimi kolegami i nic więcej do siebie nie musieli mówić...". Te słowa usłyszała cała Polska... Chcielibyśmy się dowiedzieć, co dziś czuje Pani Minister, gdy na jaw wychodzi fałszowanie dokumentacji medycznej?" - czytamy w liście. Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej podkreślają, że otrzymały liczne zapewnienia ze strony minister zdrowia o przekopywaniu ziemi w miejscu znalezienia szczątków do głębokości ponad jednego metra, co jednak też okazało się nieprawdą. "Uważamy, że takim działaniem minister Ewa Kopacz wprowadziła w błąd nie tylko Rodziny Ofiar i polską opinię publiczną, ale używając autorytetu Ministra Rządu Rzeczypospolitej Polskiej, także organa Państwa Polskiego, w tym Prokuraturę, powołane do zbadania tej Tragedii" - piszą autorzy listu. Podkreślają, że najbardziej zadziwiający i oburzający jest fakt, iż osoby odpowiedzialne za taki stan rzeczy zamiast ponieść konsekwencje, pretendują do najwyższych stanowisk w państwie. - Pani Kopacz kłamała wobec nas, rodzin, i wobec całego polskiego społeczeństwa. Taka osoba nie zasługuje na to, by predysponować ją na marszałka Sejmu. Z premedytacją wprowadzała nas w błąd i nie można takiej osoby nagradzać tak wysokim stanowiskiem. Wprost przeciwnie, pani minister Kopacz powinna odpowiadać przed Trybunałem Stanu - stwierdził wrozmowie z "Naszym Dziennikiem" Andrzej Melak.
Ewa Kopacz towarzyszyła w kwietniu 2010 r. rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej, które pojechały do Moskwy, by identyfikować swoich bliskich w Instytucie Medycyny Sądowej. Rodziny wspominają, że minister zdrowia zajmowała się działaniami logistycznymi dotyczącymi zakwaterowania i opieki nad rodzinami, w tym organizowaniem pomocy psychologicznej. - Dziś na każdym kroku nie omieszkuje podkreślać swojego wielkiego trudu i zasług w tych działaniach, tymczasem czego innego należałoby oczekiwać od konstytucyjnego ministra aniżeli zajmowania się organizowaniem hotelu. Pani minister reprezentowała rząd, a szerzej mówiąc Rzeczpospolitą Polską, i do jej zadań należało zadbanie o polską rację stanu, o to, by rzetelnie przeprowadzono badania. A tego nie zrobiła i to absolutnie nie kwalifikuje jej na stanowisko marszałka - podkreśla Dariusz Fedorowicz, brat Aleksandra Fedorowicza, prezydenckiego tłumacza, który zginął na Siewiernym.
Jak zaznaczają rodziny, minister zdrowia nie zapewniła wystarczających sił i środków w celu zbadania sprawy smoleńskiej na miejscu, mimo że miała taką możliwość. - Nie zapewniła, jako członek rządu RP, równoprawnego udziału Polski w badaniach sądowo-lekarskich. Nie zapewniła też zabezpieczenia wiarygodnych materiałów z tych badań. Nic tu nie zmienią opowieści o współczuciu, cierpieniu i poświęceniu. Fakty są brutalne. Państwo polskie za sprawą tych swoich przedstawicieli nie zdało egzaminu - komentują rodziny. Argumentację tę podzielają członkowie zespołu smoleńskiego. - Pani minister Kopacz to osoba niewiarygodna - mówi poseł Jarosław Zieliński, wiceprzewodniczący Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku.
Wczorajsze posiedzenie zespołu zostało zwołane po tym, jak media podały, że tuż po katastrofie międzynarodowe organizacje i eksperci zaoferowali swoją pomoc. MAK jednak te propozycje odrzucił, a polski rząd nie zaprotestował. Miało to miejsce podczas spotkania 13 kwietnia 2010 roku, któremu przewodniczył premier Władimir Putin, a polski rząd reprezentowała właśnie Ewa Kopacz. Doniesieniom tym zaprzeczał wczoraj Paweł Graś, rzecznik rządu, określając je jako bzdurę. - Minister Kopacz stała na czele rządowej delegacji i w tym charakterze została przyjęta przez premiera Władimira Putina. Przewodniczyła polskiej delegacji na posiedzeniu rosyjskiej komisji rządowej. Jeżeli pan minister Graś tego nie wie, jestem gotowy dostarczyć mu komunikat Polskiej Agencji Prasowej relacjonujący te wydarzenia. Za każdym razem rosyjski protokół dyplomatyczny wymienia minister Kopacz na pierwszym miejscu jako przedstawiciela polskiego rządu - komentował poseł Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu. Zadeklarował przy tym przekazanie listu rodzin marszałkowi seniorowi Józefowi Zychowi po to, by Sejm mógł się z nim zapoznać.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik Wtorek, 8 listopada 2011, Nr 260 (4191)
Autor: au