Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Powtórka mile widziana

Treść

43 reprezentantów Polski wystąpi w rozpoczynających się jutro w południowokoreańskim Daegu mistrzostwach świata w lekkiej atletyce. Wśród nich jest kilku mocnych kandydatów do medalu, w tym broniąca tytułu sprzed dwóch lat tyczkarka Anna Rogowska i dwaj przyjaciele, Tomasz Majewski (pchnięcie kulą) oraz Piotr Małachowski (rzut dyskiem). W 2009 r. w Berlinie nasi wypadli najlepiej w historii, jak spiszą się teraz? Powtórka byłaby mile widziana.
Złote medale Rogowskiej i Anity Włodarczyk (rzut młotem), srebrne: Majewskiego, Małachowskiego, Moniki Pyrek (skok wzwyż) i Szymona Ziółkowskiego (rzut młotem), oraz brązowe Kamili Chudzik (siedmiobój) i Sylwestra Bednarka (skok wzwyż) - w stolicy Niemiec polscy lekkoatleci zachwycali i osiągali wyniki powyżej oczekiwań. Zajęli wysokie, piąte miejsce w klasyfikacji medalowej. Wcześniej najlepiej wypadli w Edmonton (2001), gdy pięciokrotnie stanęli na podium. Teraz, w Daegu, także liczą na dobry występ. IAAF, czyli Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych, w wydanym z okazji mistrzostw specjalnym folderze w rolach głównych faworytów swych konkurencji obsadziło czworo Biało-Czerwonych: Rogowską, Włodarczyk, Majewskiego i Małachowskiego. I faktycznie, to nasze największe nadzieje na sukces. Nadzieje, które w ostatnich miesiącach musiały walczyć z różnymi przeciwieństwami, przez moment stawiającymi nawet pod znakiem zapytania wyjazd do Daegu. Wypadek Rogowskiej obiegł sportowy świat. Sopocianka podczas mityngu w rodzinnym mieście złamała tyczkę. Uraz dłoni kosztował ją kilka tygodni treningów, ale jest twardą, ambitną osobą. Niedawno została mistrzynią Polski, a w Korei będzie bronić złota z Berlina. Wtedy pokonała Jelenę Isinbajewą, co wcześniej uchodziło za zadanie nie do wykonania. Rosjanka od tych zawodów wpadła w dołek formy, zrobiła sobie dłuższą przerwę od sportu, teraz wraca w jednym tylko celu: znów znaleźć się na szczycie. Ale Rogowska ma podobne plany. Włodarczyk tytuł ze stolicy Niemiec okrasiła rekordem świata. I pewnie przesunęłaby kolejne granice, gdyby nie kontuzje. Poważne, zabierające jej długie miesiące przygotowań. W tym czasie straciła rekord (na rzecz Niemki Betty Heidler), lecz w Daegu będzie chciała znów stanąć na podium. Małachowski? Tuż przed wyjazdem do Korei złapał kontuzję kolana, bolała go opuszka palca nadającego rotację dyskowi, przegrał złoto mistrzostw Polski, ale to tak zahartowany mężczyzna, że w dalekim Daegu może osiągnąć wszystko. Jeśli tylko będzie miał swój dzień - to warunek. Majewski? Przed sezonem przeszedł operację barku, potem na szczęście ze zdrowiem było w porządku. Mierzy w złoto, ale by swe marzenia zrealizować, będzie musiał zmierzyć się z koalicją doskonałych Amerykanów i pokonać ją. W ostatnich ośmiu mistrzostwach aż siedem razy triumfowali zawodnicy z tego kraju.
Wspomniana czwórka polskich lekkoatletów powalczy o medale i w tej walce będzie miała ogromne szanse. Nie znaczy to oczywiście, że na nich kończy się nasze grono kandydatów do podium. Przeciwnie. Kilka tygodni temu, na zawodach w Szczecinie, fantastyczną wysokość 5,91 m pokonał tyczkarz Paweł Wojciechowski. To najlepszy tegoroczny wynik na świecie, który od razu umieścił go na liście faworytów rywalizacji w Daegu. Na wiele stać również jego kolegę po fachu Łukasza Michalskiego. Niespodziankę mogą sprawić dwaj świetni 800-metrowcy, Adam Kszczot i Marcin Lewandowski. Rywali będą mieli co prawda licznych i znamienitych, ale już nieraz udowodnili, że można na nich liczyć. Wysoka stawka zawsze mobilizowała Ziółkowskiego, który mógł być w takiej sobie formie, a na wielkich imprezach rzucał świetnie. Medal znajduje się również w zasięgu doskonałego chodziarza Grzegorza Sudoła, jednego z faworytów morderczej rywalizacji na 50 kilometrów. Być może zaskoczy i ktoś inny. Krótko mówiąc, każdego dnia mistrzostw możemy spodziewać się wielkich emocji z udziałem Polaków. Wydarzeniem weekendu będzie jednak finał sprintu mężczyzn z udziałem najszybszych ludzi świata. Wszyscy obserwatorzy zastanawiają się, co zaserwuje genialny rekordzista z Jamajki Usain Bolt, który w tym roku wygrywał wszystkie swoje starty, ale najlepszy czas (9,78 s) uzyskał jego rodak Asafa Powell. Niestety, do ich ekscytującego pojedynku nie dojdzie, bo Powell wycofał się ze startu z powodu kontuzji. Dodatkowego smaczku rywalizacji sprinterów doda zapewne całkowity zakaz falstartów. Do tej pory jeden był dozwolony, teraz już pierwszy zawodnik, który "wyruszy przed szereg", zostanie wykluczony.
W dwunastu dotychczas rozegranych mistrzostwach świata polscy lekkoatleci zdobyli łącznie 31 medali: 10 złotych, 8 srebrnych i 13 brązowych. Najbardziej owocne były zawody z Berlina, najgorsze z Rzymu (1987), gdy nasi w ogóle nie dotarli do podium. Dwukrotnie, podczas mistrzostw, Biało-Czerwoni bili rekordy świata: w stolicy Niemiec Włodarczyk, a także w Paryżu (2003) - w chodzie na 50 km - Robert Korzeniowski.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-08-26

Autor: jc