Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Powtórka z historii?

Treść

Niemal dokładnie 20 lat temu Marco van Basten poprowadził reprezentację Holandii do mistrzostwa Europy, będąc głównym aktorem finałowego spotkania z reprezentacją ZSRS (2:0). Teraz ma szansę powtórzyć ten sukces jako trener, by tak się jednak stało, musi w ćwierćfinale ponownie znaleźć sposób na drużynę rosyjską. Czy w Bazylei dojdzie do powtórki z historii? To był jeden z najbardziej pamiętnych finałów mistrzostw kontynentu. Holandia miała niesamowity skład, z van Bastenem, Ruudem Gullitem i Frankiem Rijkaardem na czele, grała wspaniały futbol, wygrywała mecz za meczem. W finale zmierzyła się z ZSRS i nie dała rywalowi szans. Do historii - i to na stałe - przeszedł kapitalny gol zdobyty w drugiej połowie przez van Bastena, który pokonał bezradnego Rinata Dasajewa strzałem z woleja z niesamowicie ostrego kąta. - Pytałem wtedy kolegów, co się stało. Byłem tak zdenerwowany, iż nawet nie wiedziałem, że strzeliłem bramkę - przyznał. Trafienie było niezwykłe, znakomity napastnik został królem strzelców turnieju i rozpoczął wielką karierę. Teraz ma szansę ten sukces powtórzyć. Przed Euro 2008 przeżywał huśtawki nastrojów. W ojczyźnie nie brakowało krytyków, którzy wytykali narodowej drużynie niezbyt efektowny styl gry, brak spektakularnych wyników. Mistrzostwa wszystko zmieniły. Wspaniale, ofensywnie, chwilami porywający grający Pomarańczowi zdobyli uznanie w każdym zakątku futbolowego świata, a van Bastan mógł triumfować. Na każdym kroku starał się jednak tonować nastroje. Wiedział dobrze, iż w przeszłości zdarzały się turnieje, w których Holendrzy zachwycali, a w decydujących momentach brakowało im tyle umiejętności, co szczęścia. Odpadali. Teraz ma być inaczej. Wesley Sneijder, Ruud van Nistelrooy, Arjen Robben i Giovanni van Bronckhorst są w wielkiej formie, głodni sukcesów i chcą zdobyć tytuł. Na razie nie powstrzymał ich nikt. W trzech meczach zdobyli komplet punktów, strzelili dziewięć bramek, rozbijając mistrzów i wicemistrzów świata. Za każdym razem czynili to w wielkim stylu, gra sprawiała im frajdę, a ilość pomysłów na rozmontowanie szyków obronnych rywali zdumiewała. Teoretycznie Rosja nie powinna mieć wiele do powiedzenia, gdyby nie jeden drobny szczegół. Nazywa się Guus Hiddink. Jest być może najlepszym trenerem świata i Holendrem. Cechuje go niesłychana umiejętność robienia rzeczy wielkich z niczego i doprowadzania do sukcesów skazanych na niepowodzenie. Prowadzone przez niego reprezentacje Korei Płd. i Australii były rewelacjami ostatnich mundiali, teraz ma zamiar zawojować Euro z piłkarzami Rosji. Czy to realne? Patrząc na dwa jej pierwsze mecze: nigdy w życiu. Trzeci zmienił jednak wszystko. Podopieczni Hiddinka zagrali niczym... Holendrzy, prawie tak samo efektownie, pomysłowo, nieszablonowo i skutecznie. Andriej Arszawin udowodnił, iż wkrótce może stać się jedną z czołowych postaci europejskiej piłki. I to nie tylko on. - Mieliśmy tylko dwa dni na zregenerowanie sił po spotkaniu ze Szwecją, czołowi gracze holenderscy mogli odpoczywać znacznie dłużej [van Basten postawił na zmienników w starciu z Rumunią - przyp. red]. To sporo znaczy - powiedział Hiddink, który jednak chce zaskoczyć rodaków. Jak? Przekonamy się, pewne jest tylko to, iż starcie Holandii z dowodzoną przez Holendra Rosją zapowiada się frapująco. Faworytem są Pomarańczowi, ale ewentualny sukces nie przyjdzie im łatwo. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-06-21

Autor: wa