Wojciech Dąbrowski mija się z prawdą
Treść
Wojewoda mazowiecki Wojciech Dąbrowski został wczoraj odwołany z funkcji przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Wicepremier i szef resortu spraw wewnętrznych i administracji Ludwik Dorn polecił też sprawdzić policji, czy Dąbrowski nie popełnił przestępstwa poświadczenia nieprawdy przy próbie wyłudzenia prawa jazdy. W tej historii pewne jest tylko to, że były wojewoda mija się z prawdą. Trudno jednak powiedzieć, ile kłamstw usłyszeliśmy od niego w ciągu 24 godzin i czy kłamał urzędnikom państwowym czy dziennikarzom. Wszystko zaczęło się w środę wieczorem. Na stronach internetowych tygodnika "Wprost" pojawiła się wówczas informacja, że Dąbrowski usiłował wyłudzić prawo jazdy. Według gazety w 1996 roku przekroczył limit 21 punktów karnych i stracił dokument upoważniający do prowadzenia samochodów. Najwyraźniej jednak nie pogodził się z tym zakazem i 2004 roku wystąpił do wydziału komunikacji o wydanie wtórnika dokumentu. We wniosku napisał, że oryginał zgubił. - Zrobiłem to, aby uprościć procedurę biurokratyczną. W rozmowie z osobami, przed którymi składałem wniosek było powiedziane, że trzeba tak napisać, bo w ten sposób zostanie szybciej wydane prawo jazdy - mówił Dąbrowski. Urzędnik jednak zorientował się, że dokument został zabrany przez policję i wtórnika nie wydał. Co ciekawe, Dąbrowski przyznał, że między 1996 a 2004 rokiem jeździł samochodem, mimo iż nie miał do tego prawa. Jak twierdził, policja dokumentu mu nie zabrała, gdy przekroczył 21 punktów, a potem myślał, że kara została anulowana. Wczoraj rano Dąbrowski nazywał ujawnienie informacji o swoich problemach - atakiem. - To kolejny atak oparty na insynuacjach. Jest on elementem walki politycznej, w którą media zostały wplątane - przekonywał wojewoda. Kilka godzin później było pewne, że dziennikarze mieli rację. Po południu szef MSWiA Ludwik Dorn zwrócił się do premiera Kaczyńskiego o odwołanie Wojciecha Dąbrowskiego. - Według opinii prawnych Komendy Głównej Policji i prokuratury, o które poprosiłem, w przypadku wojewody powstaje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa - oświadczył Dorn. Chodzi o próbę wyłudzenia dokumentu oraz podanie nieprawdziwych informacji. - Zwróciłem się do KGP o wszczęcie dochodzenia w sprawie zarzutów wobec Dąbrowskiego - dodał wicepremier. Wieczorem Jarosław Kaczyński odwołał Dąbrowskiego ze stanowiska. Po odmowie wydania dokumentu w 2004 Wojciech Dąbrowski ponownie zdał egzamin na prawo jazdy. Dokumentem długo się jednak nie nacieszył. Jesienią został złapany przez policję, kiedy jechał na rowerze w stanie nietrzeźwym. Sąd odebrał mu ponownie dokument uprawniający do prowadzenia samochodu. Za dwa lata (przez ten okres nie ma prawa zasiadać za kierownicą) będzie musiał ponownie zdawać egzamin. - Jest takie stare powiedzenie leninowskie, że o wszystkim decydują kadry i w tym stwierdzeniu jest dużo prawdy - komentuje dr Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem postawione zarzuty były dyskredytujące dla niego jako urzędnika państwowego, zwłaszcza że wojewoda przyznał się do poświadczenia nieprawdy. - Jako prawnik nie miał prawa czegoś takiego zrobić - powiedział politolog. Zdaniem prof. Kazimierza Kika, premier, odwołując Dąbrowskiego, pokazał, że "wyciągnął wnioski z błędu", który wcześniej popełniła prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Politolog pozytywnie ocenia szybką reakcję szefa rządu. - Nie jestem zwolennikiem PiS, ale wygląda to bardzo pozytywnie na tle upierania się przy swoim Hanny Gronkiewicz-Waltz - dodał. Po tym, gdy okazało się, że prezydent Warszawy z dwudniowym opóźnieniem złożyła oświadczenie o działalności gospodarczej męża, przedstawiciele PiS podkreślali, że naruszyła ona przepisy i w związku z tym utraciła prawo do sprawowania funkcji gospodarza miasta. - To jest optymistyczny moment, w którym człowiek nabiera otuchy, że jednak w działaniach PiS jest obecna praworządność - twierdzi prof. Kik. PAWEŁ RADUŁA "Dziennik Polski" 2007-02-02
Autor: wa