Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zabijanie pamięci o Kresach

Treść

Jeszcze na dobre nie powstał, a już postkomuniści z LiD i ich koalicjanci z PO podjęli działania zmierzające do jego likwidacji. Mowa o tworzonym w Warszawie Instytucie Kresowym - ośrodku mającym popularyzować pamięć o historii, kulturze i tradycji polskich Kresów Wschodnich. Komisja Kultury Rady Miasta Warszawy na wniosek koalicji LiD - PO obcięła znacznie dotację na działalność tej placówki. Teraz Instytutowi Kresowemu ma zostać przyznane zaledwie 400 tys. zł dotacji na cały rok. Tyle że za takie pieniądze trudno prowadzić zakrojoną na szeroką skalę działalność wydawniczą, naukową i kulturalną. Instytut Kresowy miał być placówką podobną do Muzeum Powstania Warszawskiego - tyle że bardziej żywą. Swoją działalność adresował przede wszystkim do młodych ludzi - licealistów i studentów. To właśnie oni mieli mieć możliwość poznania polskiej kultury kresowej, twórczości, muzyki i kuchni; przekonania się, że Polacy pochodzący zza Buga, to nie - jak próbowano ich przedstawiać w peerelu - "ciemny zabobon", ale mieszkańcy Rzeczypospolitej świadomi swojej historii, tradycji i przynależności narodowej. - W planach mieliśmy organizację praktycznie każdego dnia imprez kresowych, wycieczek szlakiem Madonn kresowych, epitafiów kresowych. Chcieliśmy wydać "kresowy przewodnik po Warszawie", pokazać ślady bytności znanych kresowiaków w Warszawie - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dr Robert Wyszyński, dyrektor Instytutu Kresowego. A wszystko to, jak mówi dr Wyszyński - by zmieniać niekorzystny, a funkcjonujący w Polskim społeczeństwie stereotyp "Polaka zza Buga". Radni nie mieli czasu dla dyrektora Plany ambitne, ale zrealizowane już prawdopodobnie nie zostaną. Choć wcześniej w budżecie miasta zarezerwowano 600 tys. zł na rzecz działalności Instytutu Kresowego, w minionym tygodniu na wniosek koalicji Lewicy i Demokratów oraz Platformy Obywatelskiej Komisja Kultury Rady Miasta Warszawy dotacje na rzecz Instytutu obcięła o 1/3. Co ciekawe - na pierwszym posiedzeniu Komisji Kultury nie udzielono głosu dyrektorowi Wyszyńskiemu. Przed kolejnym, na które został zaproszony, a kiedy to zadecydowano o obcięciu środków - otrzymał informację, że "ma się nie pojawiać na posiedzeniu". Teraz placówka ma otrzymać 400 tys. zł, przynajmniej teoretycznie, bo do chwili obecnej obiecanych środków nie otrzymała. Warszawa przekazała Instytutowi jedynie 100 tys. zł na "rozruch". Te środki starczyły na wynajęcie pomieszczeń, zakup najtańszych środków biurowych. Co może bulwersować - w tym samym czasie stolica przeznaczyła prawie milion złotych na nową stronę internetową miasta (sic!). - Zastanawiałem się poważnie, czy w ogóle nie zabrać Instytutowi Kresowemu dotacji, ale do marca dajemy im szansę - twierdzi radny Dariusz Klimaszewski (LiD), autor poprawki odbierającej dotację. Osoby zaangażowane w utworzenie Instytutu Kresowego oraz niektórzy radni Warszawy zauważają, że decyzja lewicowej koalicji oznacza powolną zagładę tej placówki. - To pełzająca likwidacja Instytutu Kresowego. Odbiera się mu pieniądze, mówiąc, że nic nie robi, a jednocześnie nigdy nie zabezpieczono środków finansowych na to, by mógł coś robić. Komuś najwyraźniej bardzo przeszkadzała taka instytucja w mieście - komentuje jeden z naszych rozmówców. Zresztą w kuluarach rady miasta już wcześniej mówiono, że powstały z inicjatywy PiS Instytut Kresowy ma zostać zlikwidowany. Postkomunistów oburzało przypominanie o polskości ziem wschodnich, Lwowa i Wilna, oraz zbrodniach popełnionych na ludności polskiej przez oddziały Armii Czerwonej. Platforma Obywatelska z kolei uważała Instytut Kresowy za "fanaberię polityczną". Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2007-02-19

Autor: wa