Żonglerka statusem pokrzywdzonego
Treść
"Nasz Dziennik" dotarł do pisma, w którym prokuratorzy przyznają, że doszło do naruszenia interesów prywatnych poległego w Smoleńsku prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii. Oznacza to, że w ich imieniu najbliżsi mogą korzystać z praw przysługujących pokrzywdzonym
Wydaje się to wszystko zupełnie oczywiste, a nawet narzuca się spostrzeżenie, że pozostałym 94 ofiarom taki status również się należy. Dla śledczych z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga sprawa jednak wcale oczywista nie jest. Dochodzenie w tzw. wątku cywilnym śledztwa smoleńskiego dotyczyło możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby niebędące żołnierzami zawodowymi, które uczestniczyły w organizacji i przygotowaniu wizyt premiera i prezydenta w Katyniu, odpowiednio 7 i 10 kwietnia 2010 roku.
Chodzi więc o urzędników Kancelarii Prezydenta, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, MSZ, MSWiA i Ambasady RP w Moskwie oraz nadzorujących ich polityków. Jako kwalifikację prawną przyjęto art. 231 par. 1 kodeksu karnego. "Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3" - mówi prawo.
Problem jednak w tym, że prokurator musiał dopatrzyć się w pracy instytucji organizujących wizyty w Katyniu działania na szkodę konkretnych osób, a nie tylko państwa czy społeczeństwa jako całości. A chociaż zginęło 96 osób, śledczy jakoś nie mieli ochoty uznać, że naruszono ich interesy.
Mecenas Rafał Rogalski, który reprezentuje grupę rodzin ofiar katastrofy, od początku starał się o uzyskanie statusu pokrzywdzonych dla swoich klientów.
- To była długa, trwająca ponad pół roku, bardzo poważna batalia. Trzeba było składać zażalenia. Ale w końcu się udało. 20 października 2011 roku otrzymałem pismo uznające, że interesy prywatne Lecha i Marii Kaczyńskich mogły zostać naruszone, a Jarosław Kaczyński może występować w ich imieniu - mówi Rogalski.
Ujęcie tej kwestii w piśmie prokuratury jest nie do końca jednoznaczne. "Przeprowadzone w ostatnim czasie czynności procesowe pozwoliły na ustalenie, iż podczas przygotowania do wizyty, zaplanowanej na dzień 10 kwietnia 2010 r., mogło dojść, poza ewentualnym naruszeniem interesu publicznego, również do naruszenia lub zagrożenia interesu prywatnego osoby Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Pana Lecha Kaczyńskiego oraz jego Małżonki Pani Marii Kaczyńskiej" - czytamy w piśmie prokuratury.
"W związku z powyższym informuję Pana, jako pełnomocnika Jarosława Kaczyńskiego, o przesłaniu Pana mocodawcy pouczenia o uprawnieniach i obowiązkach pokrzywdzonego w przedmiotowej sprawie" - informuje praska prokuratura.
Zaskakujące jest, że nawet naruszenie dobra publicznego jest dla śledczych jedynie "ewentualne". Istotniejsze jest jednak powołanie się na "przeprowadzone w ostatnim czasie czynności".
Prokurator Józef Gacek, który podpisał dokument, daje tu do zrozumienia, że fakt naruszenia interesów prywatnych ofiar katastrofy, a co za tym idzie - status pokrzywdzonych, jest kwestią płynną, zależną od analizy materiału dowodowego. W toku postępowania raz może się okazywać, że jest, a potem, że go nie ma.
Ostatecznie prascy prokuratorzy zdecydowali, że nie naruszono niczyjego interesu prywatnego i nie ma poszkodowanych.
Mecenas Rafał Rogalski oczywiście się z tym nie zgadza i zapowiada, że będzie składał zażalenia. Według niego, osoby, które zginęły w Smoleńsku, są pokrzywdzonymi, a ich bliscy mogą wykonywać prawa przysługujące z tego tytułu, w szczególności uczestniczyć w postępowaniu, składać wnioski i zaskarżać postanowienia.
Nie dotyczy to wyłącznie Jarosława Kaczyńskiego. Całą procedurę, którą przeszedł w ubiegłym roku Rogalski, zamierza powtórzyć w imieniu pozostałych rodzin ofiar, których jest pełnomocnikiem. Prawnik reprezentuje m.in. bliskich Przemysława Gosiewskiego, Krzysztofa Putry i Aleksandry Natalli-Świat. Jak podkreśla, nie jest na to wcale za późno.
- Status pokrzywdzonego przysługuje z mocy prawa. Pokrzywdzony albo wykonujący jego prawa członek rodziny może zgłosić się w każdej chwili. Zawsze może się ujawnić i oświadczyć, że chce brać udział w tym postępowaniu. Wystarczy, że złoży jakikolwiek wniosek. W ten sposób daje sygnał organom prowadzącym postępowanie, że chce być w nim stroną. I ten organ jest odtąd zobligowany do traktowania go jako strony, czyli doręczania wszelkich pism wymaganych przez kodeks postępowania karnego. W szczególności postanowienia o umorzeniu - wyjaśnia Rogalski.
Decyzję prokuratury mecenas kwestionuje nie tylko w aspekcie niedopuszczenia swoich klientów do postępowania, ale i umorzenia całej sprawy. Chce udowodnić, że odpowiedzialni za organizowanie wizyt w Katyniu urzędnicy i politycy naruszyli zarówno dobro publiczne, jak i prywatne dobro osób, które zginęły. Przewiduje jednak, że sprawa uznania bliskich ofiar za stronę postępowania będzie musiała otrzeć się o sąd. Aby jednak móc się zająć stroną merytoryczną dochodzenia, najpierw trzeba odzyskać prawa strony w postępowaniu.
- Po pierwsze - doszło do niedopełnienia obowiązków, po drugie - miało miejsce naruszenie interesu publicznego, a także prywatnego, a co za tym idzie - status wykonujących prawa pokrzywdzonych rodzinom ofiar się należy. Skoro prokuratura twierdzi, że nie mają tego statusu, to zostaną podjęte działania prawne, aby ten status został uznany - zapowiada adwokat.
Rogalski planuje cały łańcuch czynności prawnych mających na celu podważenie podjętego 30 czerwca br. postanowienia o umorzeniu. Przewiduje dwa etapy.
- Żeby zaskarżyć postanowienie prokuratury, muszę otrzymać je w trybie kodeksu postępowania karnego jako strona postępowania. Dlatego wystąpię z wnioskiem o doręczenie postanowienia o umorzeniu. Jeżeli prokurator odmówi, bo uzna, że nie reprezentuję strony, to na to zarządzenie złożę zażalenie. Jeżeli prokurator go nie uwzględni, trafi ono do sądu. Wtedy sąd, jeżeli uwzględni moje zażalenie na zarządzenie o odmowie doręczenia postanowienia o umorzeniu, tym samym zdecyduje, że status wykonującego prawa poszkodowanego w tym postępowaniu jest. Konsekwencją tego będzie, że prokuratura musi mi dostarczyć postanowienie o umorzeniu - opisuje swoje zamierzenia Rafał Rogalski.
Następnie, w oparciu o treść postanowienia o umorzeniu, przygotuje na nie zażalenie. - Teraz sytuacja nieco się powtarza. Prokuratura może się nad moim zażaleniem pochylić, uwzględnić je i swoje postanowienie uchylić. A jeśli tak nie zrobi, to trafi ono do sądu, który je rozpozna i rozstrzygnie - konkluduje prawnik.
Nasz Dziennik Czwartek, 5 lipca 2012
Autor: jc